Tegoroczne Ostatki przebiegały w atmosferze
warszawskiego folkloru. Jedną z sal w Domu Kultury przybraliśmy tak, by
przypominała Bazar Różyckiego. Każdy z domu przywiózł jakieś „klamoty". Czego
tam nie było: kultowe ciuchy począwszy od ortalionu od „Cioci Unry”, przez
garsonki z krempliny, płaszcz z gabardyny, całą gamę sukni balowych z tamtych
lat, futro i kołnierze z lisów, po stroje komunijne i chrzcielne. Nie zabrakło
oczywiście sznurówek, pumeksów, wypchanego bażanta i świecącego landszaftu.
Iwonka,
Halinka, Małgosia, Ela i Hania wcieliły się w role „aleganckich” bazarowych
handlarek. Ich głośne okrzyki: „ Pyzy, komu pyzy !” i „Flaki, gorące flaki !”
zachęcały wszystkich obecnych, którzy tłumnie chcieli spróbować tych rarytasów.
Pyzy podawane były tradycyjnie w słoikach owiniętych gazetą. Goście częstowali
się również chlebem ze smalcem, faworkami i powsińskimi pączkami występującymi
w charakterze zimnych przekąsek. Wszystko smakowało wybornie i szybko znikało
ze stołów.
W tłumie
kręcił się handlarz złotem i zieloną waluta Jacek, Apaszem Romek był, a nad
wszystkim gospodarskie oko miała pani Edzia, kokietując jednocześnie gości.
Nastrój
dopełniała Kapela Praska i niezapomniane przeboje warszawskich podwórek, które
porwały nas do tańca. Razem z Seniorami kręciliśmy walczyki, przytulaliśmy się
w tangach, a wspólne kółeczka i śpiewy wytworzyły taki „charakterny glanc
klymacik”, że zabawa „bez rabanu” trwała do późnych godzin wieczornych.
Na
koniec pozbieraliśmy graty, pomyliśmu statki i do domciu w kime.